niedziela, 13 kwietnia 2014

Rozdział 2 - Stary Żniwiarz

     Zatrzymała się gwałtownie na ułamek sekundy, aby przepuścić osobę, która nagle wyszła zza rogu. W duchu wyczuła lekką irytację. Naprawdę nie lubiła, kiedy ludzie tak nagle ją spowolniali. Często odnosiła wrażenie, że robili to specjalnie. Widziała, że mają świadomość, że ktoś za nimi podąża. A mimo to nie potrafili przesunąć się, aby zrobić przejście. Wręcz przeciwnie, zaczynali poruszać się dziwnym slalomem przez co dziewczyna traciła wiele cennego czasu. Tak bardzo chciała mieć już za sobą wykonanie zadania wyznaczonego przez jaśnie Panią Kyoukę. Zabicie człowieka nie stanowiło dla niej problemu. Znała setki sposobów na pozbawienie człowieka życia. Zbyt wielu osobom odebrała już dalszy żywot, aby ograniczyć się do jednego rozwiązania polegającego na przebiciu mieczem przyszłego denata. Ta łatwość z jaką przychodziło jej zabijanie nie oznaczało, że lubiła to robić. Wykonywała rozkazy, jednak nie była dumna ze swych poczynań. W większości wypadków czuła wstyd. Miała świadomość, że zadane przez nią ciosy są niesprawiedliwe. Mimo to, wciąż tkwiła w tej chorej rzeczywistości, gdzie jej rola sprowadzała się do roli Boga Śmierci swoich współlokatorów. Odkąd została uratowana od niebezpiecznego eksperymentu zawsze była wysyłana do zewnętrznego świata, by wykonywać coraz to nowsze zlecenie. Tylko dzięki swemu posłuszeństwu i skuteczności wciąż żyła. Pokręciła nieznacznie głową czując specyficzne ściśnięcie w gardle. Nie powinna teraz o tym myśleć. Nie miała szans na inną rzeczywistość. To były tylko mgliste marzenia, które nigdy nie zostaną spełnione. Nie powinna zdradzać się z tym, że choć raz coś takiego przemknęło jej przez myśl. Nie uszłoby jej to płazem w miejscu, które zwykła nazywać "domem".
Dziewczyna w pelerynie czasem zatrzymywała się, aby niezauważona podsłuchać jakąś rozmowę. Szukała informacji na temat swojego celu. Rzadko kiedy się wychylała i siłą wymuszała podanie potrzebnych wiadomości. Robiła to tylko wtedy, jeśli była pewna, że osobiście pozbawi życia kontaktu.
-Może w czymś pomóc? - spytał właściciel stoiska, przy którym stała od dobrych pięciu minut i pustym wzrokiem obserwowała wyłożony przez niego towar. Ocknęła się słysząc skierowane do niej pytanie. Pokręciła przecząco głową odsuwając się kawałek. Nie interesowały ją żadne kamienie z magicznymi właściwościami, księgi czy inne tylko na pozór przydatne magowi przedmioty. One wszystkie niewiele co znaczyły. Młoda osoba wyznawała zasadę, że mag jest tak dobry jak wyćwiczone przez niego umiejętności.
-Świeże jabłka! Pyszne i soczyste! - Krzyczał donośnie mężczyzna pchający wózek o dwóch kółkach pełen czerwono zielonych owoców. Z trudem zmieścił się w wąskiej uliczce obok nowoprzybyłej. Nikt jednak nie zwracał na nią zbytnio uwagi. Zbyt wiele różnych dziwnych osób tu się kręciło, aby była kimś nadzwyczajnym.
-Może kunsztowną biżuterię dla panienki? - jubiler wyszedł właśnie ze swego sklepu by zagaić grupkę chichoczących dziewczyn wpatrujących się w wystawę.
-Kryształ... proszę o kryształ... zbieram na chleb... - przez radosne okrzyki dało się słyszeć i te smutniejsze słowa wypowiadane przez żebraków. Chociaż Ikaris była zimnokrwistym mordercą czasem ruszało ją sumienie i dawała kilka kryształów, które były w tym świecie umownym środkiem płatności. Tak było i tym razem. Podeszła do ślepego na jedno oko człowieka i wrzuciła mu do kubeczka trochę drobnych. - Dziękuję panienko - usłyszała szczere słowa podziękowania przepełnione ulgą. Prawdopodobnie dzięki niej uda mu się przeżyć przez kilka najbliższych dni. Jednak nie to było ważne. Ludzie przychodzili i odchodzili. Dziewczyna nie starała się ich zapamiętać. Życie było zbyt kruche, aby do kogokolwiek się przywiązywać.
Przechodząc dalej minęła kiosk, gdzie na wystawie znajdował się najnowszy numer "Czarodzieja". Nie namyślając się długo zakupiła go. Odeszła kawałek nim przekartkowała magazyn. Już dawno nie miała w rękach takiej gazety. Tam gdzie mieszkała nie miała do niej dostępu. Mogła czytać książki, jednak były zupełnie inne od tych, które znajdowały się tu, w świecie zewnętrznym. Wbrew pozorom dzięki tej niepozornej makulaturze dowiadywała się całkiem sporo o tym, co teraz działo się na świecie. Plotki, radość, żarty, szczęście... Czasem jakiś poważniejszy artykuł. Tak odmienny świat. Chyba nie potrafiłaby się w nim odnaleźć na stałe po takim czasie.


-Nie wyglądasz na stałą czytelniczkę "Czarodzieja"- odezwał się ktoś obok niej. Odwróciła głowę, by zobaczyć kto to taki śmiał ją zajść od tyłu. Spokojnie do tej pory siedziała na wyższym murku nad rzeką. Leniwie po wodzie przepływały łodzie z rybakami i handlarzami. Dziewczyna poświęciła chwilę na to, by przyjrzeć się osobnikowi. Z wyglądu zdawał się być młodym chłopcem, ale głos zdradzał, że jest starszy. Ubrany w elegancką białą koszulę i ciemne spodnie od garnituru. Dopasowane do tego buty i krawat. Zaczesane na jedną stronę blond włosy przypominające aureolkę wokół głowy aniołka. Uśmiechał się przy tym wszystkim pobłażliwie, jednak bez cienia ironii. W zielonych oczach nie dostrzegała strachu przed jej osobą.
-Hej - zagadnął ją ponownie - Nie masz zamiaru mi nic odpowiedzieć? - Pokręciła przecząco głową wracając do lektury. - Ale umiesz mówić, prawda? - pochylił się lekko do przodu splatając dłonie za sobą. Zaciekawiony próbował dostrzec twarz dziewczyny. Nie był zwyczajny, że ktoś go całkowicie ignoruje. Żadnej reakcji. - Umiesz? - Nieznajoma pokiwała cierpliwie głową. Nie miała ochoty na natręta, lecz nie będzie urządzać scen. - Proszę, a jednak doszliśmy do jakiegoś porozumienia - zaśmiał się uroczo - Nie gryzę, zaręczam. Jestem po prostu ciekawy. Często czytasz tę gazetę? - Zaprzeczenie ze strony rozmówczyni.  - A wydawać by się mogło, że każdy ją zna na wylot... - Podniosła lekko głowę - Nie, nie, w żadnym wypadku cię nie osądzam. Tak tylko głośno myślę. Wiesz... podszedłem do ciebie, bo miałem wrażenie, że coś cię gryzie. Uznałem, że powinienem z tobą porozmawiać. Nie zostawię smutnej damy samej. - Ikaris odwróciła głowę w kierunku młodzieńca. Promienie słońca oświetliły jej lekko zdziwioną i poważną twarz. - Och... chyba nie do końca dobrze odczytałem twe emocje. Chociaż byłem pewien, że jeszcze chwilę temu... - ściągnął brwi i przysiadł na chwilę na murku. - Jestem Eve Tearm, miło mi cię poznać, nieznajoma - lekko skłonił głowę w jej kierunku. Dziewczyna zaakceptowała tą informację skinięciem. Złożyła gazetę i schowała ją do plecaka. - Nie należysz do zbyt towarzyskich osób. Rozumiem, zaraz sobie pójdę - bez trudu rozszyfrował jej mowę ciała. - Najpierw jednak chciałbym, żebyś zrobiła coś dla mnie - powiedział poważnie nie spuszczając wzroku z nieznajomej. - Uśmiechnij się dla mnie. Choć przez moment. Proszę. - Ikaris westchnęła w duchu przymykając oczy. Czego on od niej chciał? Był tylko nic nie znaczącym osobnikiem. Zakłócił czytanie gazety, nie pozwalał skupić na wyłapaniu informacji, gdzie znajduje się cel, który miała unicestwić. W końcu jednak zmusiła się do tego, by na twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Prawdopodobnie chłopak z łatwością dostrzegł, że nie jest on szczery, lecz wystarczył mu. - Dziękuję, nie smuć się więcej - puścił jej jeszcze oczko i zeskoczył z murku.
-Eve! Gdzie ty się zapodziałeś? - Gdy Ikaris się odwróciła zobaczyła jak nawołuje go dwóch przyjaciół, ubranych równie elegancko co on sam. Nawet na nią nie spojrzeli - Przez ciebie spóźnimy się do Guarany!
-Rozmawiałem z pewną uroczą młodą damą... Przepraszam, możemy już iść.
"Guarana?" przemknęło jej przez myśl. Może jednak to spotkanie nie było takie złe. Jeśli mówili o tym samym człowieku, zaprowadzą ją nieświadomie do mężczyzny. Nie mogła stracić tej okazji. Zgubienie tych młodych mężczyzn nie wchodziło w grę. Spokojnie, aby nie zwrócić na siebie czyjejkolwiek uwagi podniosła się z miejsca, a potem ruszyła śladem grupki. To była szansa na szybkie wykonanie zlecenia i zduszenie w zarodku głosu wyrzutów sumienia, który po raz kolejny chciał ją odwieźć od morderczego instynktu. Jak zawsze jednak z marnym efektem. Nie spuszczała teraz z nich wzroku. Teraz była zabójcą. Nic innego już się nie liczyło.

3 komentarze:

  1. ALE ZAJEBISTE ! MATKO ! JARAM SIĘ JAK... *Loading* JAK CANA ALKOHOLEM !!! :D Nie no rozdział genialny ! Naprawdę twoje pióro mi się tak lekko czyta, że to paranormalne ! Człeku jeden zwolnij z tymi zajebistymi umiejętnościami ! Super wszystko opisywałaś ! Masz do tego talent ! *^*, aż CIe nie lubię >.> xD Teraz przedstawię Ci małą scenę : **Ja czytającą pewne zdanie*
    ,, Z wyglądu zdawał się być młodym chłopcem, ale głos zdradzał, że jest starszy."
    Shi - LAXUS ?!
    ,,Ubrany w elegancką białą koszulę i ciemne spodnie od garnituru."
    Shi - A nie jednak nie Laxus...
    ,,Zaczesane na jedną stronę blond włosy"
    Shi - LAXUS ?! xD A nie jednak nie Laxus... Eve ?! EVE ?! HAMENO ! HAMENO NACOŚ TAM ! ALLELUJA ! xD
    Tak taka mała akcja podczas czytania paru zdań :D. Ciekawi mnie co się stanie dalej ! Dawaj dalszy rozdział ! Buhahahah ! ;] Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy ! Życzę zdrowia i weny, pozdrawiam ! Ja ne !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to nie był Laxus XD on pojawi się dopiero za kilka rozdziałów. A Eve częściej będzie przewijal się w moim opowiadaniu. Po tym fragmencie jakoś tak się do niego przywiązałam, a prowadzenie jego postaci nie sprawia mi problemów.
      Cieszę się, że opowiadanie tak przyjemnie Ci się czyta :3 Mam wrażenie, że przesadzam z opisami w stosunku do dialogów, ale to niedługo się zmieni. A teraz uchylę rąbka tajemnicy, w następnym rozdziale scena mordu ;)

      Usuń
  2. Nie wiem kiedy skończyłam rozdział, serio. Pięknie! Na miejscu Ikaris dawno już zirytowałabym się na tego człowieka. Matko! Widzi, że czyta, a i tak gada od rzeczy. Przynajmniej się potem przydał, bo ją zaprowadzi do celu. Tak, tak, tak scena mordu proszę! Czekam na nią z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń